poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 7

I pomyśleć że tego którego kochała zginął tak marnie.
Nie mogła go nazwać człowiekiem.
Ani potworem. Był czymś zupełnie nowym. Mieszaniną najgorszych bestii jakie istniały i będą istnieć.
Zapewne jeszcze przez najbliższe tysiąclecia czarodzieje na samo jego wspomnienie będą czuli nienawiść.
-A jednak coś osiągnął- wymamrotała ledwo łapiąc oddech. Nie było z nią dobrze, ale wiedziała że klątwa którą wypełniła poniesie takie konsekwencje. 
Zaraz po rzuceniu klątwy musiała się teleportować, w tamtej starej kapliczce na pewno unosił się do tej pory swąd czarnej magi połączonej ze smrodem gnijącego ciała mugola którego tam zostawiła.
Teleportacja jeszcze dodatkowo pogorszyła jej stan.
Nie wiedziała gdzie się znajdowała. Jedyne co czuła to ziemie pod sobą i nic więcej. Od dwóch dni już tak leżała, jej ciało było zbyt wyczerpane by wykonać jakąkolwiek czynność. Ból przeszywał ją całą, od czubka głowy aż po palce u stóp. 
Nie miała siły nawet otworzyć oczu. 
Od dwóch dni po prostu leżała i czekała na śmierć. 
...
-Cóż za dwa sprzeczne charaktery. 
Luna wesoło podskakiwała z nogi na nogę próbując nawiązać jakąkolwiek dłuższą konwersacje z Gryfonką. Mimo że na wszelkie zadawane przez nią pytania, brunetka odpowiadała jej tylko i wyłącznie kiwnięciami głową Luna zdawała się tym nie przejmować. 
-Hermiono, czy nie sądzisz ze Patrick Grin dziwnie się na nas patrzy? Czyżbym miała coś na twarzy?
Hermiona uniosła lekko głowę spoglądając na Krukonkę, po czym analizując jej twarz kiwnęła głową w przeczącym geście. 
-Ty też wyglądasz w porządku więc nie rozumiem o co mu chodzi- zdziwiona spojrzała w stronę bruneta na co ten zmieszany odwrócił się do niej plecami. 
-Czyżbym wprawiła go w zakłopotanie?- zachichotała cicho pod nosem.
....
-Przemyślałam sobie to wszystko.I sądzę że jeżeli tak dalej będziemy postępować to doprowadzimy do własnej autodestrukcji.
-Co masz na myśli?- Ron przerwał partię kart którą aktualnie odbywał z Harrym.
-Chodzi mi o Hermione.Próbowaliśmy wszystkiego. Rozmawialiśmy, prosiliśmy, błagaliśmy a na nią i tak nic nie działa. Wiem że to jej decyzja i że kiedy w końcu upora się ze swoimi problemami wróci do nas.
-Tak będzie najrozsądniej- Harry przytaknął jej głową ukazując jej tym samym poparcie i szacunek do jej decyzji.
Gdy tylko kątem oka zauważył że Ron otwiera buzie by coś powiedzieć, kopnął go w kostkę dając rudzielcowi znak że to nienajlepsza pora na jego "a nie mówiłem".
Ron rzucił bliznowatemu groźne spojrzenie, jednak po paru sekundach westchnął zrezygnowany.
-Dobrze. Tylko co my mamy teraz robić?
-Zachowujmy się tak jak zawsze. Tak jakby Hermiona wciąż była sobą.
....
-Patrz na tą wariatkę. Jak ona może się tak cieszyć? Czy ona nie widzi jej twarzy? Wyglądu? Zachowania?

-Hermiono chcesz ciasta?- niedostała żadnej odpowiedzi- Rozumiem że nie. To może naleśnika?- ponownie nic nie odpowiedziała-Troszkę szkoda że nie masz ochoty. To ciasto jest naprawdę pyszne.

-Zupełnie jakby mówiła do ściany.
-Wariatka
...
 Stałą pod prysznicem już z dobre pół godziny.Jednak nie wykonywała żadnych czynności. po postu stała i rozmyślała nad tym czy podjęła dobrą decyzję.
W jej głowie przeplatały się miliony myśli tworząc mętlik.
...

A jesień szła coraz głębsza.
Chłodny wiatr przemierzał pola i lasy, z drzew porośniętymi grzybami i mchem wszelkiego rodzaju, zrzucał pożółkłe liście które w niektórych miejscach błyskały czerwienią bądź brązem natomiast wśród traw wywoływał delikatne kołysanie, niczym matka kołysząca niemowlę do snu.

Ptaki ćwierkały i krakały gdzieniegdzie tworząc gwar i zamęt.
Ta jesień będzie inna. Nie będzie może piękna i idealna, lecz na pewno wyjątkowa.
Ta jesień to początek odrodzenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy