środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 9

-Piękna jesień nadchodzi nie sądzisz?
-Według mnie jest brzydka
-Nie okłamuj sam siebie
-Nie potrafię. Nawet jeżeli cię tym krzywdzę.
-Eh... zamknij się
...
Stała przed lustrem już dobre trzynaście minut. Wciąż patrzyła się tylko w lustrzane odbicie swojego obojczyka.
W jej sercu pojawił się rozżarzony węgielek lęku i ciekawości.
Westchnęła i założyła ponownie szkolny mundurek. Nie zamierzała dłużej zawracać sobie tym głowy.
....
Harry z samego rana udał się do dormitorium Hermiony.
Niestety najpierw musiał czekać pod wejściem do pokoju wspólnego prefektów to później dowiedział się że Gryfonka pilnuje ślizgonów podczas ich szlabanu.
Zrezygnowany udał się na poszukiwanie najmłodszej latorośli państwa Wesley, niestety ona również była zajęta. Czuł mocną potrzebę porozmawiania z kimkolwiek.
Czuł się winny tego co zrobił swojej przyjaciółce. Cała czwórka wiedziała że nie zrobił tego specjalnie i że wpierw trzeba zbadać dlaczego jego dotyk ją zranił, jednak jego myśli wciąż były obciążone poczuciem winy.
...
Już z końca korytarza do jej uszu dobiegł rwetes wrzasków i kłótni.
Delikatnie nacisnęła klamkę i z równą delikatnością weszła do klasy.
Ślizgoni którzy byli zajęci kłótniami nie zauważyli kiedy usiadła przy ławce w kącie i wlepiła w nich swój wzrok.
Wrzaski o ile to było jeszcze możliwe z sekundy na sekundę stawały się coraz głośniejsze a gdy jeden z młodych węży zacisnął dłoń w pięść i zamachnął się by uderzyć stojącego naprzeciwko niego kolegę poczuł nagły ból w klatce piersiowej, a jego ciało odleciało w tył upadając na ziemię, przy okazji przewracając kilka ławek i krzeseł.
Młodzi uczniowie natychmiast rozglądnęli się po klasie a gdy dostrzegli w kącie siedzącą w ławce Gryfonkę stanęli sparaliżowani.
W klasie nastąpiła cisza a jedyne dźwięki jakie można było usłyszeć to przyśpieszone oddechy zdenerwowanych i jednocześnie wystraszonych uczniów.
Atmosfera była tak napięta że w powietrzu można było spokojnie zawiesić przysłowiową siekierę.
-G-Granger-
 próbował się uśmiechnąć do niej lecz z marnym skutkiem.Jego "uśmiech" aż bił sztucznością.
Po paru chwilach Hermiona spokojnie wstała i podeszła do ściany na której oparte było osiem mioteł.
Wzięła cztery z nich i każdemu wręczyła po jednej po czym z westchnieniem usiadła ponownie na tym samym krześle.
Zszokowani  ślizgoni spojrzeli po sobie i wymieniając się spojrzeniami w ciszy zabrali się za zamiatanie, ponowne ustawianie ławek i naprawianie o ile było to możliwe szkód które wyrządzili.
....
-Sądzisz że może nam coś zrobić?
-Może nam podaruje.
-No coś ty to przecież panna-wszystko-wiem-Granger.Pewnie już coś szykuję albo zgłosiła to do nauczycieli.
Do uszu Dracona dobiegła rozmowa młodych chłopców.
-Nawet spokojnie niemożna zjeść kolacji-szepnął sam do siebie.
....
Sięgnął po kolejną księgę.
-"Blizny i znamiona"- miał nadzieje że w końcu coś znajdzie, gdyż większość z kilkunastu książek które przejrzał były bezużyteczne i z każdą kolejną,upływającą minutą był poddenerwowany coraz bardziej,
...


sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 8

Stał na środku polany a wokół niego leżały trupy.
Próbował wydostać się z pomiędzy ciał, niestety im dalej szedł tym więcej ich przybywało.
Nagle na swoich dłoniach zauważył krew, ludzką krew.
Spojrzał na ciała i zdał sobie sprawę z tego że każde z nich posiadało twarzy ludzi których zabił.
....
Jeremiah opadł bezsilnie na kanapę.
-Merlinie, minęły dopiero trzy tygodnie a ja już nie rozumiem połowy materiału.
-Głupek- syknęła pod nosem brunetka-Chyba jednak przyda ci się jedna czy też dwie lekcje z Granger.
-Chyba masz racje-oparł głowę o oparcie i zagapił się w sufit-Może jednak zostaniemy przy tych korepetycjach.Co o tym sądzisz?
-Rób co chcesz. Dla mnie to sama korzyść. W końcu się was pozbędę- na jej ustach pojawił się pełen złośliwości uśmieszek.
-To zabolało-szepnął przymykając oczy.
-Kłamiesz.Jesteś przyzwyczajony do gorszych rzeczy- podeszła do niego nachylając się nad nim.
-Nienawidzę cię-szepnęła mu do ucha -To zabolało- delikatnie pocałowała go w policzek.
-Flitujesz ze mną
-Przecież to lubisz.
....
Przeszłą przez dział ksiąg do astrologi i przesuwając palcami po kilku z nich wyjęła tą której potrzebowała.
-..Ej! To bolało!
-Uwaga!!...
-A masz..
-...ej..
-...ała...
Podeszła do stolika przy którym siedziała już czwórka ślizgonów.
Nie poważni i nie odpowiedzialni. No cóż w końcu to byli ślizgoni. Niczego innego nie mogła się po nich spodziewać.
Z hukiem upuściła stos książek na stół, a ich głosy natychmiast ucichły.
Zdziwieni spojrzeli w stronę brunetki.
-Zaczynamy lekcje?- spytał Nott
....
-Nie sądzisz że jest w niej coś dziwnego?
-To prawda przez cały czas nie odezwała się do nas.
-Nie wiem jak ona to robi, ale zaczynam pojmować materiał.
-To zabawne że nauczyciele którzy przez cały dzień tłumaczą nam teorie i praktykę radzą sobie gorzej od Granger.
-Do mnie się odezwała-powiedział cicho Eric, jakby nie był pewny czy faktycznie chce im o tym mówić.
-Serio?- zdziwił się Willy
-T-to znaczy nie zupełnie powiedziała. Napisała mi na kartce"zapamiętaj to zaklęcie". Chodziło jej o "Glacius"
-Może to ma jakieś głębsze znaczenie
-Ty i te twoje zabawy w detektywa. Glacius może nam się przydać na lekcjach z Flitwickiem. Zabawa z ogniem rzadko kiedy kończy się dobrze.
....
-Gdzie wyście byli? Mieliśmy trening!- wściekły wpadł do salonu Slytherinu
-Nic nie mówiłeś o treningu
-Ponieważ zrobiliśmy go spontanicznie. Ale i tak powinniście byli się zjawić. Każdy był oprócz was- na jego twarzy wciąż widniał grymaz i niezadowolenie, jednak usiadł na fotelu przy stoliku.
-Byliśmy w bibliotece.Więc do końca semestru od godziny szesnastej do osiemnastej w każdy piątek jesteśmy zajęci.
-Wy i biblioteka?
-Musimy nadgonić trochę materiał.
-Nasi chłopcy to biedota umysłowa-po salonie rozszedł się stukot butów panny Greengrass-Granger okazała się na tyle łaskawa by im pomóc.
-Granger?- Draco nie ukrywał zaskoczenia-Nie wi...
-To uwierz Malfoy
....
-...Her-mio-naaaaa...- ostro podpity brunet wył jak wilk, wciąż uparcie powtarzając imię przyjaciółki.
Giny mimo iż nie dawała rady go podnieść wciąż uparcie ciągnęła go za rękę, jednak wybraniec ani drgnął.
-G-Gdzie oni są?!
-Giny!!- z oddali usłyszała wołanie swojego brata- już idziemy.
Nagle zza zakrętu zobaczyła dwie postacie.
-Nareszcie. Hermiona błagam zrób coś. Nie daję sobie z nim rady- poprosiła ruda.
Brązowłosa skinęła głową i przykucnęła przy siedzącym po turecku Potterze który z zamkniętymi oczami bujał się i krzyczał.Położyła dłoń na jego ramieniu.
Harry otworzył oczy a gdy tylko zobaczył dziewczynę rzucił jej się w ramiona.
Do jej nozdrzy doszedł ostry zapach alkoholu.
Nagle poczuła się jakby ktoś przyłożył jej paralizator do ramienia. Natychmiast się cofnęła a Harry upadł z hukiem na podłogę.
-Hermiona... t-twoje ramię- oczy Ginewry były wypełnione przerażeniem.
Skóra niesamowicie ją piekła. Czuła jakby ktoś ją właśnie przypalał.
Na jej ramieniu widniał czerwony ślad w kształcie dłoni.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 7

I pomyśleć że tego którego kochała zginął tak marnie.
Nie mogła go nazwać człowiekiem.
Ani potworem. Był czymś zupełnie nowym. Mieszaniną najgorszych bestii jakie istniały i będą istnieć.
Zapewne jeszcze przez najbliższe tysiąclecia czarodzieje na samo jego wspomnienie będą czuli nienawiść.
-A jednak coś osiągnął- wymamrotała ledwo łapiąc oddech. Nie było z nią dobrze, ale wiedziała że klątwa którą wypełniła poniesie takie konsekwencje. 
Zaraz po rzuceniu klątwy musiała się teleportować, w tamtej starej kapliczce na pewno unosił się do tej pory swąd czarnej magi połączonej ze smrodem gnijącego ciała mugola którego tam zostawiła.
Teleportacja jeszcze dodatkowo pogorszyła jej stan.
Nie wiedziała gdzie się znajdowała. Jedyne co czuła to ziemie pod sobą i nic więcej. Od dwóch dni już tak leżała, jej ciało było zbyt wyczerpane by wykonać jakąkolwiek czynność. Ból przeszywał ją całą, od czubka głowy aż po palce u stóp. 
Nie miała siły nawet otworzyć oczu. 
Od dwóch dni po prostu leżała i czekała na śmierć. 
...
-Cóż za dwa sprzeczne charaktery. 
Luna wesoło podskakiwała z nogi na nogę próbując nawiązać jakąkolwiek dłuższą konwersacje z Gryfonką. Mimo że na wszelkie zadawane przez nią pytania, brunetka odpowiadała jej tylko i wyłącznie kiwnięciami głową Luna zdawała się tym nie przejmować. 
-Hermiono, czy nie sądzisz ze Patrick Grin dziwnie się na nas patrzy? Czyżbym miała coś na twarzy?
Hermiona uniosła lekko głowę spoglądając na Krukonkę, po czym analizując jej twarz kiwnęła głową w przeczącym geście. 
-Ty też wyglądasz w porządku więc nie rozumiem o co mu chodzi- zdziwiona spojrzała w stronę bruneta na co ten zmieszany odwrócił się do niej plecami. 
-Czyżbym wprawiła go w zakłopotanie?- zachichotała cicho pod nosem.
....
-Przemyślałam sobie to wszystko.I sądzę że jeżeli tak dalej będziemy postępować to doprowadzimy do własnej autodestrukcji.
-Co masz na myśli?- Ron przerwał partię kart którą aktualnie odbywał z Harrym.
-Chodzi mi o Hermione.Próbowaliśmy wszystkiego. Rozmawialiśmy, prosiliśmy, błagaliśmy a na nią i tak nic nie działa. Wiem że to jej decyzja i że kiedy w końcu upora się ze swoimi problemami wróci do nas.
-Tak będzie najrozsądniej- Harry przytaknął jej głową ukazując jej tym samym poparcie i szacunek do jej decyzji.
Gdy tylko kątem oka zauważył że Ron otwiera buzie by coś powiedzieć, kopnął go w kostkę dając rudzielcowi znak że to nienajlepsza pora na jego "a nie mówiłem".
Ron rzucił bliznowatemu groźne spojrzenie, jednak po paru sekundach westchnął zrezygnowany.
-Dobrze. Tylko co my mamy teraz robić?
-Zachowujmy się tak jak zawsze. Tak jakby Hermiona wciąż była sobą.
....
-Patrz na tą wariatkę. Jak ona może się tak cieszyć? Czy ona nie widzi jej twarzy? Wyglądu? Zachowania?

-Hermiono chcesz ciasta?- niedostała żadnej odpowiedzi- Rozumiem że nie. To może naleśnika?- ponownie nic nie odpowiedziała-Troszkę szkoda że nie masz ochoty. To ciasto jest naprawdę pyszne.

-Zupełnie jakby mówiła do ściany.
-Wariatka
...
 Stałą pod prysznicem już z dobre pół godziny.Jednak nie wykonywała żadnych czynności. po postu stała i rozmyślała nad tym czy podjęła dobrą decyzję.
W jej głowie przeplatały się miliony myśli tworząc mętlik.
...

A jesień szła coraz głębsza.
Chłodny wiatr przemierzał pola i lasy, z drzew porośniętymi grzybami i mchem wszelkiego rodzaju, zrzucał pożółkłe liście które w niektórych miejscach błyskały czerwienią bądź brązem natomiast wśród traw wywoływał delikatne kołysanie, niczym matka kołysząca niemowlę do snu.

Ptaki ćwierkały i krakały gdzieniegdzie tworząc gwar i zamęt.
Ta jesień będzie inna. Nie będzie może piękna i idealna, lecz na pewno wyjątkowa.
Ta jesień to początek odrodzenia. 

Obserwatorzy